W związku z różnymi dziwnymi historiami osobistymi - dopiero teraz zakończone. Kuchnia (wiem, wiem, nie widać na zdjęciach) zyskała BIAŁY kolor. Przedpokój także robi całkiem inne wrażenie na wchodzących.
Po zdjęciu wiszącej szafki ukazał się w całej jadowitości oryginalny kolor kuchni poprzedniego właściciela...
Próba zamalowania ściany za kuchenką - jakiś cudowny wynalazek zmywalny, ale kompletnie nieużyteczny.

Szafki wylądowały na naszym jakże szerokim przedpokoju, przez co mamy po kilka siniaków więcej w związku z przeciskaniem się.

Reszki super farby widać także koło okna.
Przedpokój z ekskluzywnym vintydżowym stolikiem :)
Cały bajzel kuchenny wylądował tymczasowo WSZĘDZIE.
Po zamalowywaniu farbą do zacieków Nobilesa sufit w kuchni wygląda lepiej, ale nadal cholerstwo przebija.
Udało się przestawić lodówę! Wreszcie jest więcej światła i dokładnie w połowie nie tworzy się najwęższy punkt komunikacyjny.
Jak widać pod koniec dnia ściany już w białym kolorze (w zachodzącym słońcu są żółte znowu...).

Szafki stojące i wiszące postawione jedne na drugich - okazuje się, że to chyba będzie najlepsze rozwiązanie.



Fotki z poustawianymi kubeczkami i widok przedpokoju z wieszakiem - w dalszych częściach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz